Szymek od początku przyjęcia do szpitala przebywa w
nim cały czas, dzień w dzień, noc w noc. Na szczęście przez cały czas jest z
nim mama – Monika. Początki były bardzo trudne, brak miejsca do spania dla
rodzica, brak możliwości odwiedzin rodziny, wszystko trzeba było
przeorganizować. Szymek nie mógł wcale spać, nie obyło się bez środków
nasennych żeby w ogóle zasnął.
Ponieważ diagnoza nie była jeszcze dokładna Szymek
miał pobrany wycinek z guza. Wiązało się to z długim oczekiwaniem na wyniki i
co najgorsze bolesną rekonwalescencją. Odbył się też szereg badań. Szymkowi
założono centralny cewnik do którego bardzo trudno mu było się przyzwyczaić.
Przyszedł też czas na pierwszą chemię…
Pierwszą z ośmiu zaplanowanych przed
operacją wycięcia guza.
Na kilka dni przed Świętami pojawiały się szanse na
spędzenia ich w domu. Jednak na dwa dni przed Wigilią lekarze z powodu
pogarszających się wyników zadecydowali o pozostawieniu Szymona w Szpitalu.
Święta Szymek spędził z tatą – Marcinem, który zmienił Monikę w szpitalu na 4
dni. Przez całe święta mieli pokój tylko dla siebie, ale
nie mogli opuszczać sali bo Szymek miał „reżim” sanitarny.